środa, 24 września 2014

Polska prawica rozpoczyna wojna sama ze sobą. Czyli o tym, że sprawy osobiste są dla większości osób o wiele ważniejsze, niż zysk.

Polska Polską chciałoby się powiedzieć, a sprawy osobiste...

Człowiek jest istotą uczuciową. Nie da się tego ukryć. Emocje biorą górę u prawie większości ludzi żyjących na naszej planecie. Sprawy personalne są dla wielu z nas o wiele ważniejsze. I dobrze. Bo czymże jest kariera w świetle rodziny? Pieniądze w świetle miłości? Niczym.
A mimo to, należy powiedzieć, że tak zwana polska prawica, ewidentnie żale i pretensje przedkłada nad dobro Ojczyzny. A czymże są kłótnie w świetle Ojczyzny?
Nic to.
Piórem panów S. Cenckiewicza i P. Woyciechowskiego tygodnik "Do rzeczy" " z bólem serca" zaatakowała powstańca prof. W. Kieżuna, który cieszy się tak wielkim szacunkiem, że nawet opozycja światopoglądowa zazwyczaj nie atakuje tego starszego patrioty. Dziwić się można, cóż owi panowie wymyślili. Ważnym głosem okazał się dr P. Gontarczyk, wieloletni współpracownik jednego z autorów artykułu na temat rzekomego współdziałania pana profesora z SB. Słowa wypowiedziane dla portalu Fronda.pl:
"To jest publikacja po prostu skandaliczna. Wydaje mi się, że za opublikowaniem takiego artykułu stała tylko i wyłącznie zemsta na człowieku, który wypowiadał się inaczej, niż autorzy „Do Rzeczy” na temat Powstania Warszawskiego. Tu chyba nie ma żadnych innych powodów, i raczej nie da się dorobić żadnej ideologii.  Zemsta to raczej niskiego formatu motywacja."
 Prawica prawicą. A wiec nawet zemsta tkwi we krwi osób, które często mówią o sobie antykomuniści, tradycjonaliści, i tak dalej.
Innym przykładem ewidentnie prymitywnych ataków na Ruch Narodowy oraz na publicystów, którzy jawnie mówią o tym, że choć Putina nie popierają, Ukrainy poprzeć się również boją, są artykuły na owym portalu Fronda.pl, która w sposób tak prymitywny atakuje, często manipulując i od razu oskarżając o putinofilizm, tych którzy sprzeciwiają się ślepej miłości do Ukrainy. Ich szkalując artykuły, są zazwyczaj bardzo króciutkie, bez podawania argumentów. Doszło nawet do tego, ze zaczęli odpowiadać różnym publicystom obrazkami, bo chyba im pomysłów nie wystarczyło.

I wcale nie chodzi o jakieś tam przepychanki publicystów. Być może publicyści poczęli się określać ideologicznie, albo podnosić głowę i pokazywać jasno czyimi ludźmi są, albo kogo wspierają. Dochodzi do tego prymitywizm dziennikarski, bo przecież tak mocno trzeba poprzeć własny obóz polityczny, że inne obozy prawicowe, które rosną w siłę ostatnim czasie trzeba zdyskredytować w taki sposób, że dziecko by się nie pochwaliło tym w szkole na lekcji języka polskiego.

Jest jednak w tym wszystkim parę zagadek. Dlaczego W. Łysiak, który jako jeden z pionierów zaatakował Ruch Narodowy tekstem kabaretowym, dawno temu, dziś stoi w opozycji do ślepych ukrainofilów? Dlaczego W. Wencel na łamach Gościa Niedzielnego atakuje w sposób śmieszny R. Ziemkiewicza?


Wojny na prawicy prowadzą tylko do tego, że publicyści, którzy byli szanowani przez szerokie koła konserwatystów, stają się w oczach prostych ludzi nic niewartymi fighterami politycznymi, dla których dobro wspólne jakim jest Polska się nie liczy. A odbudowanie szacunku trwa o wiele dłużej niż się myśli.



PS. I tylko politycy zacierają rączki. Publicyści wykonują za nich robotę, a oni mają czyste sumienie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz